sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 1

Mamy pierwszy rozdział...
Co o nim myślicie?
Następny będzie mniej więcej za tydzień. Tym razem postaram się was nie zawieść. :) 
Enjoy!
Iwona :*
Ps. Przepraszam za długość, ale starałam się nadrobić jakością. :)


Louis wyszedł spod prysznica. Owinął biodra białym ręcznikiem i stanął przed lustrem. Spoglądał na niego młody, dobrze zbudowany mężczyzna. Lekki zarost ozdabiał policzki. Jednak długa bezsenność odznaczyła się na jego twarzy. Sine, opuchnięte worki otaczały oczy. Właśnie, oczy. Niegdyś o kolorze głębokiego błękitu, zawsze kryjące wesołe iskierki. Teraz były niemalże szare, ziejące pustką. Biała jak papier cera dopełniała jego wyglądu. Chciał przekonać samego siebie, że wszystko jest z nim w porządku. Spróbował się uśmiechnąć. Twarz mężczyzny w lustrze wykrzywiła się w okropnym grymasie. Westchnął z żalem  Nie miał pojęcia co się z nim dzieje, ale był pewny, że musi coś z tym zrobić.

Po założeniu czerwonych spodni i standardowej koszulki, z logiem Milk Shake City, poszedł do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Zamyślony zalał kukurydziane płatki zimnym mlekiem. Usiadł przy małym, drewnianym stoliku. Ze zmęczenia opuścił głowę. Wzdrygnął się gdy poczuł czyjąś rozedrganą dłoń na swoim ramieniu. Spojrzał w tamtą stronę. Wypełniło go uczucie ulgi kiedy zobaczył staruszkę, uśmiechającą się pocieszająco. Chwiejnym krokiem przysiadła się naprzeciwko Louisa. Zmysły chłopaka powoli uspokajały się. Ona zawszę tak na niego działała. Była z nim od najmłodszych lat. Pocieszała go swoją obecnością, pomagała w potrzebie. Kiedy skończył posiłek, pokiwała z zadowoleniem głową i rozwiała się jak poranna mgiełka. Wywrócił oczami; jak zwykłe musiała go we wszystkim pilnować.

Louis mieszkał sam. Był typem samotnika, co nie znaczy, że nie lubił innych ludzi. Po prostu wolał posiedzieć sam, w spokoju, zamykając się w swoim własnym świecie. Jednak jego nieodłączną towarzyszką była ta właśnie kobieta. Stała przy nim i broniła przed całym złem tego świata. Najpierw za życia, teraz z zaświatów.

Podczas swojego pogrzebu widziała cierpienie Louisa. Nie mogła go tak zostawić. Postanowiła, mimo wszystko, zostać i zaopiekować się wnukiem. Wtedy jeszcze nie wiedziała o jego niezwykłym talencie. Ku jej zaskoczeniu, mały chłopiec widział każdy jej ruch kiedy była przy nim, opowiadał o przeżyciach w szkole, przyjmował jej nieme rady oraz pocieszenie. Była jego najlepszą przyjaciółką oraz opiekunką w jednym.

Jako zbłąkana dusza, kobieta nie miała możliwości komunikowania się z żywymi. Dla większości z nich była niezauważalna. Jednak niewielka część ludzi posiadała tak zwany szósty zmysł. Dzięki niemu widzieli duchy i byli w stanie komunikować się z nimi. Ten dar posiadał również Louis. Odkrył go dzięki śmierci swojej babci. Staruszka pomogła mu się z nim oswoić. Nauczyła go pomagać zmarłym. Te wydarzenia sprawiły, że zamknął się w sobie.
***
Spojrzał na zegarek. Godzina na wyświetlaczu upewniła go w tym, że czas wychodzić. Narzucił na plecy szarą bluzę, zamknął drzwi i wyszedł z mieszkania. Szybko zszedł, po schodach, dwa piętra w dół. Pchnął ciężkie, metalowe drzwi. Uderzył go silny powiew świeżego, wilgotnego powietrza. Gdy zauważył spadające krople, mruknął coś niezrozumiałego. Nie miał ochoty wracać się po parasol. Naciągnął kaptur na głowę. Jednym ruchem włożył do uszu słuchawki, z których sączyła się głośna muzyka. Chłopak uwielbiał tę chwilę gdy mocne basy zagłuszały jego zmysły.

Po 10 minutach ciągłego biegu stanął w wejściu restauracji. Nie tracąc ani chwili, udał się w stronę zaplecza dla pracowników. Niedbale rzucił okrycie na stojący w rogu wieszak.
-Cześć, Nialler.- burknął do odwróconego tyłem kolegi.
-Hej!- odparł wesoło blondyn.
Louis opasał się białym fartuchem, wziął do ręki notes i łapiąc po drodze długopis, poszedł do sali. Jednak nie dane było mu dostać się na miejsce. W drzwiach wpadł na swojego szefa, Liama. Chłopak zmierzył go swoimi brązowymi oczami. Na jego twarzy pojawiła się troska.
-Louis…- zaczął niepewnie- spałeś dzisiaj?
Brunet nie był przygotowany na to pytanie. Z zaskoczeniem pokręcił przecząco głową.
-W takim razie idź, wyśpij się. Nie wyglądasz najlepiej.- stwierdził popychając go lekko, w kierunku zaplecza.
Louis nie miał siły się sprzeciwiać. Odpowiadała mu ta propozycja, w głębi serca wolał odpoczywać w domu. Założył bluzę i pobiegł, w deszcz, do mieszkania.

Odetchnął głęboko przekręcając klucz. W przemokniętym ubraniu położył się na łóżko. Pomimo senności postanowił nie zasypiać. Nie chciał, po raz kolejny, widzieć śmierci chłopca i smutku, patrzącego na to, jego brata. Myślał o znaczeniu tego snu. Dlaczego bez przerwy się powtarza? Usiłował powstrzymać zamykające się powieki. Jego wysiłki spełzły na niczym. Zasnął.

5 komentarzy:

  1. No siemsą, siemsą :3
    Waa, czytasz mnie i piszesz Larrego, czuję się zaszczycona *^* <3 . Wgl wyhaczyłam to jak zwykle na odwrót bo przez twittera (@shinichikai <- informuj mnie o NN, please :3) ... ale nevermind, przejdźmy do właściwiej części komentarza.
    Pierwsze słowo(?) co mi na myśl przyszło po samym przeczytaniu prologu to "wow" towarzyszące świecącym oczkom. No nieźle, nieźle. Potrafisz zaciekawić czytelnika, masz ciekawy pomysł. Ba, świetny *^* . Niezmiernie lubię takie historie, przeważnie z taką dozą tajemnicy łatwo znaleźć z OC, bądź jakiegoś anime... a tu prosze, prosze Larry, na którego ostatnio mam głód :3
    Przechodząc do pierwszego rozdziału... jeszcze większe wow! Duchy, nyaa! Jak ja kocham duchy! :3 Taki tam, fetysz. Jak dla mnie zdecydowanie za krótki, zdecydowanie za mało akcji, nawet nie mam zbytnio nad czym się powypowiadać D: . Cóż, będę czytać dalej, więc jakaś konkretniejsza opinia narodzi się z czasem, bo jak na razie mogę jedynie stwierdzić iż masz potencjał, dziewczyno! Robisz gdzieniegdzie drobne błędy, powtórzenia... Ugh, nie chce mi się ich wyłapywać o tej godzinie, bo przeważnie przy czytaniu je ignoruje, ale zawsze mówię komuś, że je robi... nevermind, to tylko ja XD
    No, więc czekam na nexta, rozkręć akcje, rozwiąż tę tajemnicę, bo mi nie będzie dawać spokoju <3
    Pozdrawiam, xx :3

    Ps. Tło okropnie przeszkadza w czytaniu, musiałam zaznaczać D: . Musisz coś zmienić, czy cuś :> . A jeżeli byś chciała to mogę Ci machnąć cały szablon bo ćwiczę ich robienie i bawię się trochu grafiką XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się naprawdę ciekawie :) Mam nadzieję, ze wraz z rozwojem akcji, będzie tylko lepiej. Oczywiście wolałabym dłuższe rozdziały, ale zdecydowanie przedkładam jakość nad ilość.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale jestem na telefonie i naprawdę nie lubię na nim pisać...
    Pozdrawiam i życzę wielu pomysłów

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
  3. Omnomnomn.... Naprawdę świetny rozdział ;3 Aż się nie mogę doczekać następnego :D Cóż mam dodać... Wszystkie uwagi itp. są powyżej więc nie będę się powtarzać ;)
    @Harlem_Harreh

    OdpowiedzUsuń
  4. pierwszy rozdział całkiem niezły, podoba mi się :) bardzo się cieszę, że przykładasz się do tego i zapinasz wszystko na guziczek, by miało sens oraz ręce i nogi :)
    dobrze się czyta i aż nie mogę się doczekać dalszego ciągu opowiadania, mam nadzieję, że jakoś to ładnie dalej pociągniesz. jeśli chodzi o błędy - drobnostki. zauważyłam kilka interpunkcyjnych, miały miejsce jakieś tam powtórzenia lub literówki, ale nic większego nie dostrzegłam, więc jest dobrze.
    liczę na to, że w dalszych rozdziałach rozwinie się ciekawie akcja, ponieważ tutaj jej zabrakło, co nie skreśla tego rozdziału, bo to dopiero początek, jeszcze jeśli tak świetnie zaczęłaś. naprawdę jest dobrze, nie trać weny i zapału do dalszej pracy :)
    taki ode mnie średniej długości komentarzyk na dobry początek :D
    no cóż, poprzednie czytelniczki już napisały kilka spraw dotyczących organizacji, więc nie muszę powtarzać. zapamiętaj, że jest DOBRZE! :)
    całusy,
    Alicja xx

    OdpowiedzUsuń
  5. super blog ;) i to o Larrym, mmm ;D na pewno będę czytać :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za komentarze!!!