Muszę Wam powiedzieć, że średnio jestem zadowolona z tego rozdziału. Chociaż może lepiej sami oceńcie.
Czekam na Wasze opinie!!!
Nie wiem dokładnie kiedy dodam następny, postaram się za tydzień, ale nic nie obiecuję.
Przypominam, że jeśli chcecie być informowani o rozdziałach piszcie swój tt/mail/gg w komentarzach!
Jeśli macie jakiś pytania odsyłam was na mojego tt (@IwonaStylinson) lub aska (LarryCarrots)
Do następnego!
Iwona :*
Po kuchni rozchodził się aromatyczny zapach kawy. Ze
stojącej przed Louisem filiżanki wydobywała się delikatna para. Kreśliła w
powietrzu najrozmaitsze kształty i osiadała na jego zmierzwionych włosach.
Chłopak podniósł głowę z leżących na stole, skrzyżowanych rąk, a następnie
rozejrzał się nieprzytomnie. Jego wzrok spoczął na stojącym naprzeciwko
krześle. Zdziwił się gdy zauważył, że jest zajęte. Z drugiej strony przyglądał
mu się mały chłopiec. Jasna, blond grzywka opadała na alabastrowe czoło.
Ciekawe zielone tęczówki przewiercały go na wylot, a malinowe usta układały się
w przyjazny uśmiech. Machał wesoło nóżkami kopiąc go lekko pod stołem. Louis
nie mógł uwierzyć własnym oczom. To był chłopiec z jego snów!!! Siedział tam i
wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi ustami. Blondynek cierpliwie czekał,
aż oswoi się z jego widokiem. Zamachał ręką kiedy uznał, że to go nie przerazi.
Boo bear przełknął nerwowo ślinę i niepewnie mu odmachał. Tym drobnym gestem
wywołał uśmiech na twarzy ducha. Był zupełnie inny niż w jego koszmarach. Tam
jedynie go przerażał, wywoływał poczucie winy swoją śmiercią, a teraz wyglądał
na zadowolonego i wręcz zarażał swoim niewyjaśnionym entuzjazmem. Dlaczego
wcześniej go straszył?
Podczas gdy Louis zatopił się w swoich myślach, chłopiec
odszedł na chwilę. Powoli obszedł jego małe mieszkanie, aż natrafił na
sypialnie. Zręcznie ominął łóżko, przeskoczył nad pościelą i otworzył szafę.
Wyjął stamtąd czerwone spodnie, białą bluzkę w poziome, granatowe paski oraz
skórzane szelki*. Zaniósł ubrania do kuchni, a następnie ułożył je na kolanach,
nadal zamyślonego, bruneta. Chłopak zrozumiał niemy przekaz. Ubrał się, uczesał
włosy, dopijając w międzyczasie kawę. Po paru minutach był gotowy do wyjścia.
Widząc to blondynek pociągnął go za rękę, w stronę drzwi. Skrępowany chłopak
wyrwał dłoń z jego uścisku. Napotkał pytające zielone oczy.
-Oni cię nie widzą.- szepnął wychodząc z budynku.
Odpowiedział mu skinieniem głowy. Zaczął iść przed siebie, a
zdezorientowany Louis, odprowadził go wzrokiem. Nagle blondynek przystanął,
obejrzał się za siebie i popatrzył wyczekująco. Louis westchnął, a już za
chwile, podążał za nim.
Po dłuższym spacerze, rozejrzał się zagubiony. Nie miał
pojęcia gdzie się znajdował. Przez całą drogę skupiał się, żeby nadążyć za
blond czupryną, nie miał czasu na zastanawianie się gdzie jest. Przechodzili
właśnie przez kolejny, opuszczony dziedziniec. Kawałek dalej stała poszarzała
willa. Do dębowych drzwi prowadziły pokruszone schody, czerwone okiennice
kontrastowały z, pokrytymi mchem, dachówkami. Przez upływ czasu nie można było
określić ich koloru. Z ciemnych okien ziała pustka. Cały dom był obrośnięty
obumierającym bluszczem. Dreszcz przeszedł po jego kręgosłupie. Przyśpieszył
kroku, chciał jak najszybciej opuścić to upiorne miejsce.
Szumiące drzewa otaczały go z każdej strony. Zapadał zmrok,
a oni wytrwale szli dalej. Tym razem przemierzali niekończący się las.
Przystanął zmęczony, oparł ręce na kolanach i oddychał głęboko.
-Zaczekaj!- krzyknął za oddalającym się dzieckiem.
Chłopiec zatrzymał się. Jego oczy rozszerzyły się z
przerażenia gdy zobaczył gdzie znajduje się Louis.
Niczego nieświadomy brunet poczuł mokrą, gęstą ciecz
wlewającą się do jego butów. Zdezorientowany spojrzał na swoje nogi. Był
zanurzony po kostki w bulgoczącym bagnie.
Wzdrygnął się. Powoli spróbował się poruszyć. Niestety, nie
był w stanie, błoto zbyt ściśle otaczało jego stopy. Spanikowany podniósł wzrok
na blondyna. Nie dostrzegł go. Powoli zanurzał się coraz głębiej; po kolana, po
pas…
Nagle zza drzew wybiegł pies. Gdy tylko zauważył Louisa,
zaszczekał głośno. Za nim podążał leśniczy, trzymający długą gałąź. Podał mu ją
i pociągnął do siebie. Brunet poczuł ulgę kiedy wydostał się z lepkiej mazi.
Obdarzył mężczyznę dziękczynnym uśmiechem i spojrzał na chłopca. Na jego twarzy
malowała się ulga. Był pewien, że w jakiś sposób, sprowadził do niego pomoc.
Dalsza droga minęła już bez żadnych niespodzianek.
Przystanęli przed ogromną, kruczoczarną bramą. Jej szczeble układały się na
kształt aniołów. Rozpostarte skrzydła i puste oczy budziły grozę. Widząc jego
niepewność, co do wejścia, dziecko wykonało zachęcający gest dłonią. Ośmielony
pchnął ją lekko, rozwarła się z przeciągłym zgrzytem. Niepewnie wsunął się do
środka. Zamknął ją za sobą, a blondyn bez problemu przeniknął przez kraty.
Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to usychające krzaki czarnych róż. Były
posadzone w równych odstępach, wzdłuż brukowanej alejki. Za każdym z nich znajdowała
się wierzba. Nie przejmując się ponurym nastrojem tego miejsca, duch ruszył
przed siebie. Gdy tylko zrobili kilka kroków dało się zauważyć wystające z
ziemi nagrobki. Cmentarz.
*nie mogłam się powstrzymać :P jakby ktoś nie wiedział to efekt był taki (plus szelki):
jejciu, jejciu, jejciu, jejciu,jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu, jejciu! KOCHAM TWOJEGO BLOGA!
OdpowiedzUsuńPisz daaleeej! NIe mogę się doczekać <3
Piszesz naprawdę dobrze i historia, którą wymyśliłaś zapowiada się niezwykle ciekawie. Ale długość rozdziałów, to zdecydowanie jak na razie jedyny minus... Przy tak krótkich rozdziałach naprawdę ciężko cokolwiek skomentować, bo po prostu nie za wiele się dzieję. Wiem, że nie ma sensu rozciągać zdania na siłę, ale zdecydowanie powinnaś pomyśleć, czy nie lepiej dodawać rozdziały rzadziej, a dłuższe... Gdybym miała komuś go streścić, powiedziałabym, że chłopiec zaprowadził go na cmentarz. I tyle... Wszystko pozostałe, to tylko piękne opisy otoczenia i te tworzące nastrój. Ozdobniki, które wprawdzie sprawiają, że ciekawie się czyta, ale nie wnoszą nic do historii...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu :)
@KateStylees
Nie wiem dlaczego, ale trochę się przeraziłam o_O
OdpowiedzUsuńASDFGHJKLPOIUYTREWQZXCVBNM...
Tylko tyle mam ci do powiedzenia ;P
Czekam na nexta ;xx
~@Harlem_Harreh
Na spokojnie mogę się podpisać pod komentarzem Kate Stylees. Chyba mam z nią podobne gusty i odczucia, bo w poprzednim rozdziale podpisała się pod moim :3
OdpowiedzUsuńOpisujesz pięknie uczucia, miejsca i sytuację także, czego Ci zazdroszczę bo ja mam to do siebie, że skupiam się bardziej na faktach... Ajaj upierdliwe to.
Tak w ogóle to... AKCJO, AKCJO GDZIE JESTEŚ? *nawołuje* Za krótko jak dla mnie :< Mam nadzieję, że będzie więcej akcji w następnym rozdziale ;)
Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuń